JerubBaal JerubBaal
928
BLOG

Algieria mistrzem świata

JerubBaal JerubBaal Rozmaitości Obserwuj notkę 13

 Strach pomyśleć jak wyglądać będzie feta po powrocie piłkarskiej reprezentacji Algierii do kraju. Skoro po samym awansie do mundialu, radość kibiców kosztowała życie i zdrowie kilkaset osób, to może lepiej, żeby piłkarze reprezentujący ten kraj, nie wracali tam, dopóki emocje nie opadną. A po tym czego dokonali wczoraj, emocje te, zostaną przynajmniej do następnych mistrzostw.

 

Ale do rzeczy. Wczoraj miejsce miał niewątpliwie najładniejszy mecz tych mistrzostw. Najsłabsza na papierze, obok Kostaryki, drużyna, której udało się wyjść z grupy, stoczyła niezwykle wyrównany mecz z głównym faworytem do mistrzostwa globu. To o czym wiadomo było przed meczem, to to, że wygrają Niemcy. Słowa Garego Linekera i tym razem okazały się proroctwem i z 22 facetów biegających po boisku, zwycięzcami okazali się głównie Niemcy, a także jeden Turek, Tunezyjczyk i jeszcze kilku innych piłkarzy, mocno egzotycznego pochodzenia.

 

Co zatem zadecydowało o tym, że o północy, oglądalność telewizji polskiej gwałtownie nie zmalała. Z pewnością fakt, że pierwsze 90 minut tego spotkania, było najpiękniejszym i najbardziej dramatycznym bezbramkowym remisem, z tak wyraźnym faworytem, jaki miałem okazję oglądać. Najlepsze jednak jest to, że spotkanie nie przypominało ani przez chwilę obrony Częstochowy. Obydwie jedenastki stworzyły sobie masę sytuacji i gdyby nie mecz życia obydwu bramkarzy, to mielibyśmy piękny wynik, którego nie powstydziliby się hokeiści. Kiedy zaczynała się dogrywka, modliłem się o to, żeby doszło do rzutów karnych, aby zobaczyć obydwu wirtuozów w akcji. Wydawało się, że wynik 0-0 utrzyma się nie tylko do 120-stej minuty, ale również przynajmniej do 3-ciej serii rzutów karnych. Bo jak taki Muller miałby pokonać algierskiego golkipera z 11-stu metrów skoro nie udało mu się to z bliższych odległości. Niestety, lub też 'stety', bramka w końcu padła. Strzelił ją, chyba nie do końca wiedząc, jak to robi, Andre Schurle. W tym momencie, mając w pamięci zachowanie reprezentantów Polski w momencie gdy tracą gola (tracą wówczas ochotę do gry, biegania, a nawet stania), trudno było się spodziewać, że, słabsza personalnie od rodzimej kadry, Algieria po tak brutalnym i bezlitosnym ciosie, będzie w stanie choćby wejść z piłką na połowę naszych sąsiadów. Jak natomiast rzeczywistość zweryfikowała te marne przewidywania, mogliśmy zobaczyć już minuty po trafieniu napastnika Chelsea. Wola walki, upór i zaangażowanie Algierczyków, była tak zadziwiająca, że powinni uczyć tego piłkarzy z całego świata. Reprezentanci tego państwa, są dowodem tego, jak ważne są w piłce atrybuty psychologiczne (tak skutecznie pomijane w tzw polskiej myśli szkoleniowej), takie jak choćby wola walki i wiara w sukces. Sam król Dawid w niebie, przecierał oczy ze zdumienia, jak Algierczycy walczą z piłkarskim Goliatem. Mimo, że opuściły ich siły, a skurcze odbierałby wolę choćby do podniesienia się z murawy, piłkarze z Afryki, raz po raz odgryzali się Niemcom w dogrywce i choć nie oddawali w niej raczej celnych strzałów, to trzeba przyznać, że byli niezwykle bliscy tego, żeby dobić wodza Filistynów, kiedy interwencja Boatenga, uchroniły przed sytuacją sam na sam z bramkarzem-obrońcą Neuerem. Niemieckiemu golkiperowi, również oddać trzeba to, ile wniósł do zwycięstwa swojej reprezentacji. Zauważyć należy, jak wielkie wyczucie musi posiadać bramkarz wychodząc przed własne pole karne, jak ogromne ryzyko podejmuje, jak niewiele czasu ma na decyzje oraz jak idealnie wyczuć musi moment, w którym wybiegnie z bramki, gdzie ułamek sekundy zawahania czy spóźnienia do piłki powoduje, że napastnik jest w stanie zrobić zwód i minąć rozpędzonego bramkarza, zostawiając sobie pustą bramkę.

W meczu takim jak ten wspomnieć należy o jeszcze jednej rzeczy, a mianowicie o postawie piłkarzy na boisku. Wydaje mi się, że jestem w stanie wyobrazić sobie podobny piłkarsko mecz z udziałem Hiszpanów i Włochów. W spotkaniu takim, mielibyśmy więcej kartek i bijatyk niż akcji. W 90-tej minucie nie miałby kto grać bo połowa kopaczy jęczałaby, skopana przez rywali, a druga połowa śledziłaby mecz z szatni po otrzymaniu czerwonych kartek za faule, symulowanie, grę na czas i dyskusje z sędzią. Większość widzów po regulaminowym czasie gry, wolałaby zapewne wtulić się w poduszkę i iść spać, niż oglądać cwaniaczków, próbujących przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść metodami czysto szulerskimi. We wczorajszym spotkaniu natomiast mieliśmy do czynienia ze sportowcami przypominającymi gentlemanów znanych z zawodów snookera na Eurosport. Mimo ogromnych emocji, niesamowitej stawki tego meczu, a także jego przebiegu, nikt z występujących piłkarzy nie silił się na złośliwości, uszczypliwości i zarzuty do rywali. Trenerzy skupiali się na swojej pracy, a nie na dyskusjach z sędzią technicznym, tak dobrze znanym fanom, choćby Serie A. Jednym słowem spotkanie mimo emocji, pozostało czysto sportowym wydarzeniem do samego końca, za co chwała zarówno jednym jak i drugim.

I na koniec warto wspomnieć jeszcze o jednym. Bramka dla Algierii była najpiękniejszy prezentem dla oglądających ten mecz kibiców. Gdybym miał okazję, podziękowałbym za nią całej drużynie. To z jaką dziecinną wiarą piłkarze Algierii po nokautującym ciosie Ozila, popędzili na bramkę Neuera, wpakowali piłkę do siatki, po czym z prędkością światła przetransportowali na środek boiska, sprawiło, że dowiedziałem się co to wiara do samego końca... Coś pięknego! Dlatego też dla mnie, mentalnie Mundial zakończył się, a jego zwycięzcami są reprezentanci Algierii..i wcale nie przeszkadza mi fakt, że nie zapamiętałem żadnego nazwiska. Zapamiętałem natomiast plaster na głowie jednego z jej pomocników, który jest dla mnie alegorią walki, wiary i poświęcenia w tym meczu, który niewątpliwie był najpiękniejszym widowiskiem, spośród wszystkich rozegranych dotychczas na boiskach Brazylii.

JerubBaal
O mnie JerubBaal

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości